zadośćuczynienie

Dochodzenie zadośćuczynienia formą hazardu

Kierując do sądu pozew o zapłatę zadośćuczynienia, możemy jedynie przypuszczać, czy kwota roszczenia znajdzie akceptację ze strony sądu. Nie istnieje bowiem cennik, lub taryfikator, określający jakie zadośćuczynienie należy się za daną krzywdę niemajątkową.


Zdarza się nawet, że za podobne uszczerbki na zdrowiu, czy podobne naruszenia dóbr osobistych, sądy zasądzają zgoła różne kwoty.

Inicjując spór sądowy o zapłatę zadośćuczynienia, koniecznym jest m.in określenie wartości przedmiotu sporu i uiszczenie opłaty sądowej. Wynosi ona 5% zaokrąglonej w górę do pełnego złotego sumy dochodzonego roszczenia. Samą opłatę także należy zaokrąglić w górę do pełnej złotówki. 

W sprawach dotyczących zadośćuczynienia, o wysokości roszczenia ostatecznie zadecyduje sąd. Orzeka on jednak w granicach roszczenia, tj. nie zasądzi więcej, aniżeli w pozwie domaga się powód. Może oczywiście zasądzić mniej. Ostateczny wynik sprawy, jest zaś istotny dla kwestii rozliczania kosztów procesu. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że są one rozliczane na końcu postępowania, w proporcji w jakiej dana strona sprawę wygrała : przegrała.

Czasami udaje się uzyskać 100% dochodzonego zadośćuczynienia. Oznacza to, że albo utrafiło się w wysokość akceptowalną przez danego sędziego, albo pozew mógł zostać wniesiony o kwotę większą. By uniknąć takich wątpliwości, i żali, że nie wniosło się pozwu o więcej pieniędzy, dla spokoju ducha chyba najkorzystniej zatem uzyskać wyrok zasądzający np. 99% dochodzonego roszczenia. Problem występuje wówczas, gdy subiektywne przekonanie strony co do właściwej kwoty zadośćuczynienia, nie znalazło potwierdzenia w wyroku. Może się zdarzyć, że sąd uzna roszczenie za uzasadnione co do zasady, ale nie co do wysokości. Strona otrzyma jakieś zadośćuczynienie, ale jednocześnie nie odzyska określonej części kosztów sądowych. 

Wpis ów umieściłem w dziale „nonsensy polskiego prawa” właśnie w kontekście powyższego.

Skoro to sąd subiektywnie decyduje o wysokości należnego zadośćuczynienia, uważam, że absurdem jest nakładanie na powoda obowiązku uiszczenia opłaty sądowej uzależnionej od wartości przedmiotu sporu. Jest to absurd, zważywszy że inicjując taki spór, nikt nie wie, i nie jest w stanie wyliczyć, jaka kwota znajdzie uznanie sędziego. Zdarzały się nawet kazusy, że za identyczny błąd medyczny, popełniony przez tego samego lekarza, różni pacjenci otrzymywali różne kwoty zadośćuczynienia.

Rozsądniej byłoby zatem w sprawach tych ustalić stałą, optymalnie niską opłatę sądową, niezależną od wartości przedmiotu sporu.

Truizmem jest, że skutek będzie taki, że każdy poszkodowany wystąpi o zasądzenie co najmniej stu milionów. A nuż się uda. Nie ma to jednak żadnego znaczenia, skoro o wysokości słusznego zadośćuczynienia i tak zadecyduje sąd. 

Udostępnij

Share on facebook
Share on google
Share on twitter
Share on linkedin
Share on pinterest
Share on print
Share on email
Uruchom WhatsApp
Napisz do nas.
Porozmawiaj z prawnikiem!
Witamy!

Zapraszamy do kontaktu, od poniedziałku do piątku w godzinach 9:00 - 17:00.