Większość z dorosłych Polaków, zapewne miała kiedyś okazję skorzystać z usług kancelarii notarialnej, by tamże sfinalizować jakąś umowę w formie aktu notarialnego. Wizyta u rejenta, bywa konieczna m.in. w przypadku umów związanych z obrotem nieruchomościami. Przyznanie notariuszom monopolu na dokonywanie pewnych czynności notarialnych, jest uzasadnione z wielu względów.
Niniejszy artykuł nie jest jednak poświęcony tej tematyce.
Umieściłem ten wpis, w rubryce „nonsensy polskiego prawa”. Spieszę zatem z wyjaśnieniem, co konkretnie autor bloga ma na myśli.
Otóż w ustawie prawo o notariacie, ustawodawca zawarł m.in. art. 94 § 1, o treści: „akt notarialny przed podpisaniem powinien być odczytany przez notariusza lub przez inną osobę w jego obecności. Przy odczytaniu aktu notariusz powinien się przekonać, że osoby biorące udział w czynności dokładnie rozumieją treść oraz znaczenie aktu, a akt jest zgodny z ich wolą. Na żądanie powinny być odczytane również załączniki do aktu.”.
Uważam, że zdanie pierwsze w/w artykułu, winno dotyczyć wyłącznie sytuacji, gdy któraś ze stron nie potrafi czytać. Stosowanie tego przepisu we wszystkich innych przypadkach – to absurd.
Jako uczestnik wielu czynności notarialnych, cierpliwie siedząc i słuchając rejenta odczytującego na głos nie raz i dziesiątki stron – zawsze zastanawia mnie, czy ma to najmniejszy sens? Zawierając akt notarialny w imieniu Klienta, najczęściej sam przygotowuję tekst umowy, lub zapoznaję się z treścią projektu aktu notarialnego kilka dni przed czynnością. Postawienie kropki nad i, tj. finalizacja aktu, wymaga w obecnym stanie prawnym poświęcenia czasem i kilku godzin.
Art. 94 § 1 zdanie 1 prawa o notariacie ma sens jedynie wówczas, gdy strona o treści aktu notarialnego dowiaduje się po raz pierwszy od rejenta, w dniu zawarcia umowy. Nazywając jednak rzecz po imieniu – taka sytuacja, i takie postępowanie, są niedorzeczne. Racjonalnie postępujący uczestnik obrotu, winien zapoznać się z projektem aktu, co najmniej kilka dni przed wyznaczonym terminem jego zawarcia. Jeżeli jakiś zapis w umowie wzbudza najmniejsze wątpliwości, strona może uzyskać od notariusza/radcy prawnego/adwokata informację na temat znaczenia danego zapisu.
Prawdą jest, że wielu notariuszy uważa, że dalsze istnienie tego przepisu jest potrzebne. Podczas odczytywania aktu, z reguły znajduje się bowiem jakieś drobne pomyłki czy literówki. Uważam jednak, że jeżeli rejent zamiast poświęcać 6 godzin dziennie na odczytywanie umów, i 2 godziny na sporządzanie ich projektów, będzie mógł odwrócić te proporcje – argument ów siłą rzeczy straci na aktualności.
By wilk był syty, i owca cała, najlepiej jednak byłoby znowelizować art. 94 § 1, przynajmniej w ten sposób, by na zgodny wniosek stron notariusz odstępował od czytania aktu. Lub chociaż przewidzieć taką możliwość, gdy akt zawierany jest z udziałem przedsiębiorców lub profesjonalnych pełnomocników. Póki co, należy uzbroić się w cierpliwość.