Przyzwoitość. Cecha trudna i coraz mniej pospolita. Obciąża ją potrzeba przestrzegania reguł. Jeśli mam być przyzwoity, to muszę być zatem i uczciwy. Idąc dalej, nieraz i kosztem własnym, powinienem oddać drugiemu, co mu się należy. Przyzwoitość wymaga również zaniechania czynienia krzywdy. A to też forma wyrzeczenia w kapitalistycznym świecie.
Cecha ta, wymaga zatem posiadania szeregu umiejętności towarzyszących. Podstawą, rzecz jasna jest pewien kanon elementarnych, pozytywnych wartości. Pomocne bywają też proste umiejętności, jak zdolność mówienia prawdy.
Przyzwoitość, nie wymaga przy tym ponadstandardowych poświęceń. Altruistyczne postawy, działanie i poświęcanie się dla innych drakońskim kosztem własnej osoby, to domena świętych. A nie przyzwoitych ludzi (hehe).
Czemu w prawniczym blogu, wstęp poświęcam na takie truizmy, przywołując przy tym na darmo świętych, a nie kodeksy?
Otóż od co najmniej kilkunastu lat, jestem szczęśliwym nie posiadaczem telewizji. Z powodu chwilowej epidemiologiczno-solidarnościowej wyprowadzki do teściów, w ramach tzw. egzotycznego dla mnie dziwowiska, miałem okazję obejrzeć kilka wydań tzw. wiadomości.
Chciałem niniejszym publicznie podzielić się obserwacjami, a te wymagają jednak pewnego kontekstu i punktu wyjścia – jakim jest właśnie przyzwoitość.
***
Dla tych, którzy oglądają i już przywykli, poniższe stwierdzenia jawić się mogą za mało odkrywcze.
Ja jednak, podziwiałem te kolorowe obrazki z przyrodniczym wręcz zaciekawieniem. Czując się tym równie zafascynowany, jak jaskiniowiec, po raz pierwszy obserwujący działanie zapalniczki.
Wybaczcie zatem, jeśli we własnej blogowej tubie, uprawię nudę (acz nie propagandę) i opiszę rzeczy dla Was tak oczywiste, jak to, że Amerykę odkryli mongoloidzi.
Zważywszy, że wydarzenie to wywarło na mnie ogromne wrażenie, postanowiłem od serca, uczciwie, oddać wiadomościom co im się należy. W formie adekwatnej do usłyszanego i obejrzanego przekazu. Czuję się do tego zobowiązany, zwłaszcza że raz zaobserwowanych rzeczy, nie da się już odzobaczyć.
By jednak nadać temu kazaniu głębszy sens, korzystając z nowo poznanych technik, podprogowo wplatam w nie ukryte przesłanie i prawnicze elementa, jak choćby o ochronie dóbr osobistych, o czym szerzej – niżej.
Zacząć wypada od rzeczy dobrych:
Sygnał był bardzo wyraźny.
To ważne. Wszak nie dość, że dzięki temu klarownie widać, komu i o co chodzi, to jeszcze nie musimy się wstydzić bylejakością, jak w tych tekturowo-szaro-bladych wiadomościach emitowanych np.: w Korei Północnej czy na Białorusi.
W tym miejscu dygresja: rzucam smutne pytanie w eter, czy sygnał ten równie przejrzyście jak słońce dociera do wszystkich odbiorców, naszego miodem i mlekiem skąpanego kraju? Mam niestety poważne dylema.
W kontekście ogólno-plastycznym, pochwalić wypada wysiłek stylisty i spójność formy z prezentowaną treścią. Zdaniem mym skromnym, (choć zastrzegam, że nie jestem ekspertem sztuki i może pochopne wyciągam wnioski), autor koncepcji artystyczno-estetycznej, inspirację zaczerpał w dawnych, sentymentalnych czasach. Jeśli mą pamięć zwodniczą nie myli, ów kanon piękna w nazwie miał coś wspólnego z realizmem. Skoro zaś sztuka reporterska powinna być jedynie obiektywnym tj. realnym opisem rzeczywistości , pozbawionym emocji i narzucających własne poglądy ozdobników – takie nawiązanie przez prowadzących wiadomości uważam za doskonałe i nieprzypadkowe. Osobiście, patrząc na to widowisko, z nostalgią odbyłem podróż do ubiegłego wieku, gdy mój rower miał jeszcze cztery kółeczka, a telewizory, też o 19:30 wyświetlały wiadomości, tyle że w dwóch kolorach.
Niebolesnym widokiem dla oka, był również zaobserwowany kontrast, pomiędzy nieco bladą prowadzącą, a jej przyzwoitym czarnym kostiumem. Stylizacja ta, ewidentnie została odpowiednio dobrana, do właściwej osoby. Poza tym, dobrze jest zobaczyć w telewizorze coś przyzwoitego, za co nie sposób się wstydzić, a ten kostium był naprawdę nieprzeciętny. Znowuż zatem na tle Korei Północnej, Polska górą!
Jak mówią święci i prawnicze autorytety, za czynienie dobra nie powinno się karać – lecz chwalić. Wyklaskajmy zatem, wszystkie te osoby, które swą pracą, na szczęście odpowiednio wynagradzaną, przyłożyły rękę do obejrzanych wydań. Moim zdaniem, doskonale nadają się do swej roli. Co więcej, ośmielę się stwierdzić, że nigdzie indziej by się nie nadawały tak dobrze, jak u obecnego pracodawcy.
Przejdźmy teraz do minusów – nie można jednak tylko chwalić, by nie popaść w samozachwyt.
Z przykrością muszę stwierdzić, że emitowane treści były monotonne, wręcz powtarzalne. Czułem się, jakbym w ciągu 30 minut sto razy usłyszał, że zjednoczona koalicja chce dobrze i szybko, a totalna opozycja źle i przewleka. Wszak po setnym powtórzeniu, było to już całkiem oczywiste i nie rozumiem dlaczego i po co truizmy te były tak często ponawiane.
I w zasadzie tyle złych rzeczy. Jezu jak dobrze, że w domu nie mam telewizji.
***
No może jeszcze jedna drobna wada, która rzuca mi się w oczy prawnika, przyzwyczajonych do wyłapywania pewnych… ryzyk. Ale to w zasadzie drobnostka.
Skoro jednak na wstępie nawiązałem do przyzwoitości, uczciwości i prawdy, oraz jako że postraszyłem prawniczymi elementami – to dobra – wyrzucę to z siebie – uczciwie i od serca.
Otóż, człowiek składa się z ciała i z reszty.
Nie wchodząc w metafizyczne szczegóły tej drugiej, w zbiór ów wchodzą m.in. dobra osobiste. To również pewien katalog. Mieści się w nim m.in. godność i dobre imię.
Dla wielu są one ważne, a dla niektórych – szczególnie istotne. Zwłaszcza gdy ktoś jest osobą zaufania publicznego. Naruszenie tych dóbr, zgodnie z kodeksem cywilnym rodzić może roszczenia. M.in. o złożenie oświadczenia określonej treści (przeprosiny), o zaniechanie naruszeń, a nawet o zapłatę zadośćuczynienia – do kiesy własnej, lub na cel społeczny.
Pozbawić dobrego imienia można nie tylko człowieka, ale w pewnych sytuacjach nawet i grupę, np. spółkę lub partię. Uczynić to można przez czyn aktywny (trudno urazić przez zaniechanie), w różnej formie i w różny sposób. W szczególności zaś, można podać nieprawdę, lub też nieprzyzwoicie ją zaprezentować.
Cytowani na wstępie święci, zaprawdę powiadam Wam opluty policzek nadstawią drugim. Jednakże czy tak wypada przyzwoitemu?
Nie.
Jeśli bezkarnie dajemy się nieprzyzwoicie obrażać, udając, że to nie plwocina lecz morska bryza – po jakimś czasie ów śmigus dyngus zamieni się w kąpiel w basenie pomyj.
Uważam zatem, że przyzwoita opozycja, powinna za każdą nieprawdę lub nieprzyzwoicie zaprezentowaną prawdę na jej temat, domagać się sprostowania, przeprosin i wpłaty na WOŚP.
No i to jest ta jedna drobna wada – powstanie bowiem pewien stan niepewności: – czy skończy się plucie? – czy też te 2 miliardy rocznie to nie będzie za mało?